Przejdź do głównej zawartości

Słownik wyrazów obcych.


Sporo się zmieniło od mojego ostatniego wpisu. Wielkimi krokami wkraczamy w cudowny okres zwany buntem dwulatka.

This is Sparta, że tak powiem.

Dzień bez awantury dniem straconym, ba! Godzina bez awantury godzina stracona :-). Picie w bidonie źle = płacz,  szybka zmiana i picie z kubeczka jeszcze gorzej = płacz i kubeczek z rozlana wodą na podłodze, akcja reakcja, podaję picie w dorosłej butelce = bzdura! Przecież od początku chciał pić w bidonie. No i tak w kółko a drugie urodziny dopiero w lutym, ja się pytam co to będzie. Tyle ile nieszczęść ma ten niedoszły dwulatek tyle my mamy radości z niego (więc całe mnóstwo :-)) . Jego ceeeeesc każdego poranka, nowo nabyta umiejętność przytulania się i leniuchowania na kanapie, albo w pełni świadome dogadywanie się z nim to dla mnie nowa, cudowna atrakcja.


Zaczęłam rozumieć powiedzenie przyjdź z matką bo Cię nie rozumiem, półsłówka wypływające z ust Staśka są dla mnie tak proste do zinterpretowania, że sama w to nie wierzę. 

Pamiętam, kiedyś zajmowałam się moim chrześniakiem, który miał wówczas tyle samo lat co Staś teraz. Młody chodził za mną dwie godziny i powtarzał jakieś dziwne sylaby, pić? Nie. Jeść? Nie. Bawić się? Nie. W akcie desperacji zadzwoniłam do mojej siostry i z tym samym seplenieniem powtórzyłam TO słowo, ona od razu wiedziała, że chodzi o tytuł bajki. Więc po pierwsze tak, przyjdź z matką bo Cię nie rozumiem. ♥️

Po drugie to ukochane NIE, w Stasiowym języku bardziej NE-e. 'Nie' na prawie  wszystko, szczególnie na spacerze. A, że mój syn to urodzony kolarz i bez swojego brum bruma nigdzie się nie rusza to czasami wyjscie dziecko + rower + pies i NE-e to dla mnie prawdziwa wyprawa. Często w drodze powrotnej, targam w jednym ręku rower, w drugim dziecko, które nie będzie szło w stronę w którą ja chce i psa, który na szczęście idzie sam. Możecie sobie wyobrazić co się dzieje jak zza rogu wyskakuje kot.

 Zawsze dziwiłam się kobietom, które niosły lub trzymały na rękach swoje na pozór duże dziecko. Uważałam, że to rozpieszczanie. Teraz wiem, że to  czasami jedyny sposób na małego buntownika.





Tak więc opa, aaa, ne-e, brum brum, am, ble ble (chodzi o picie) i wiele innych to nasz osobisty słownik dziecieco-polski. Albo wyrazów w obcych, jak kto woli. Czasami jak posłucham sama siebie to chce mi się śmiać.

STAS, CHODŹ DO MAMY TO DAM CI AM AM A POTEM WEŹMIEMY BRUM BRUM I PÓJDZIEMY DADA Z HAŁ HAŁ. 





Komentarze

Najchętniej czytane

Idź do taty.

Czyli matka ma wychodne. Należy się każdej z nas, co jakiś czas. Nic złego się nie stanie jak na jeden wieczór porzucisz obowiązki matki Polki i pójdziesz w świat. Niby to nic złego ale przynajmniej ja mam zawsze uczucie wyrzutów sumienia, że może nie powinnam, że może lepiej jak zostanę w domu z dzieckiem, że może jestem złą matką, bo wychodzę. No ale jak już wyszarpię dla siebie kilka godzin, to szkoda z tego nie skorzystać. Kiedy wracam oczywiście okazuje się, że dziecko ma się dobrze. Wcale nie płakało non stop pod moją nieobecność, nie przymierało głodem ani nie nabawiło się jakieś strasznej choroby, wręcz przeciwnie. Ktoś kto fruwał pod sufitem przez pół wieczoru śpi tak mocno , że nawet mój stęskniony całus nie jest w stanie go obudzić. Nie oszukujmy się, dzieci nie zawsze są pogodnymi, grzecznymi aniołkami. Czasami ktoś je podmienia na męcząco jęczące marudne buły, które z równowagi wyprowadza wszystko. Daje więc Staśkowi prawo do złego humoru ale muszę mieć dużo siły aby sp...

365 dzień bycia mamą.

Rok, który był mrugnięciem okiem. Stało się, Staś skończył dziś rok.  Jeszcze wczoraj  leżał na mięciutkim, pachnącym kocyku. Dziś raczkuje i ciągnie za sobą ten sam mięciutki, zazwyczaj obklejony chrupkami kocyk po podłodze. Rok temu cieszyliśmy się, gdy chociaż na chwilę otwierał oczy i na nas patrzył. Dziś cieszymy się jak chociaż na chwilę w dzień zamknie oczy i pójdzie na drzemkę. Jeszcze wczoraj wydawał mi się takim małym okruszkiem, przy którym jak się mocniej kichnie to go zdmuchnie. Dziś jest mięsistym i silnym chłopcem, który potrafi kichnąć tak samo głośno jak ja. (zawsze się z tego cieszy). Rok temu Stasiowy tata bał się go brać na ręce w obawie, że coś mu zrobi. Dziś to ja czasami wolę nie patrzeć na to jak go bierze na ręce. Samoloty pod sufitem.. Kiedyś zejdę przez nie na zawał. Szalone 365dni, które zmienia człowieka całkowicie. Teraz wiem, że mam niezliczone pokłady cierpliwości. Ciężko mnie dziś wyprowadzić z równowagi. Wcale nie potrzebuję 10 godzin ...

Jest i ona, jej wysokość wiosna.

Jesteśmy po świętach pięknie spędzonych w rodzinnej atmosferze. Na wiosnę, każdego chyba dopada uśmiech i pogoda ducha. Miłość, o której będzie dziś mowa, w święta jest wręcz namacalna. Cieszę się, że moje dziecko jest otoczone takimi dobrymi ludźmi i pozytywnymi emocjami. Chociaż sprawia wrażenie małego nieogarniacza, to czuje i pokazuje całym sobą, że uwielbia być doceniany i kochany. Rodzina, miłość i przyjaciele, trzy najważniejsze wartości, które muszą być zawsze na pierwszym miejscu. Ostatnio, podczas biegania z pampersem w dłoni po mieszkaniu za półnagim, uciekającym przede mną synem naszło mnie na rozmyślenia. Może to od nadmiaru ruchu, zakręciło mi się w głowie i przypomniałam sobie wszystko to, co ceniłam kiedy byłam małym szkrabem. Wszystkie ważne sprawy, wszystkie szczęścia i radości, które były błahostkami dla dorosłych, dla mnie były całym światem. Jakie to piękne być rodzicem, pokazywać świat, spełniać dziecięce marzenia i przekazywać swoje wartości. Jakie to trudn...